czwartek, 16 marca 2017

Lumea Prestige BRI956 - wrażenia po pierwszym zabiegu.

Tak jak obiecałam, przybywam do was z moimi wrażeniami po pierwszym zabiegu. Na mówienie o efektach przyjdzie czas za jakieś 2-3 miesiące, teraz czas na opis moich odczuć.
Wczoraj wykonałam testy na skórze i na szczęście nie zauważyłam dzisiaj po nich żadnych śladów, także dzisiaj zabrałam się do roboty :D
Polecam zacząć od przeczytania instrukcji obsługi.
Nie spodziewałam się, że pójdzie tak szybko i łatwo! Po moich wcześniejszych doświadczeniach z urządzeniem do depilacji IPL z polem błysku wielkości główki od szpilki (kupiłam jeszcze zanim na rynku był wysyp takich produktów) to jakby przesiąść się z malucha do ferrari. Urządzenie jest banalnie proste w obsłudze i bardzo intuicyjne. Zabieg na łydki zajął mi jakieś 15 minut, a jedynym moim problemem było to, że jestem dość chuda i koścista, przez co czasem było mi ciężko dobrze dopasować głowicę tak aby cała przylegała do ciała. Na nogach jeszcze pomagałam sobie ręką dociągając skórę, gorzej było na rękach, gdy już drugiej ręki brakowało :D Ale zmieniłam nasadkę na tą do pach i dałam radę ;). Myślę, że za drugim razem pójdzie mi zdecydowanie szybciej, bo będę wiedziała już co i jak. Z pachami już np. poszło ekspresowo - nie wiem czy chociaż minutę mi zajęły.
Bardzo cieszy mnie to, że z urządzenia można korzystać i pod kablem i bezprzewodowo. Moją bolączką przy depilatorze było to, że mogłam z niego korzystać tylko bezprzewodowo. Tutaj na szczęście mam wybór. Wydaję mi się, że opcja "kablowa" jest lepsza. Przede wszystkim dlatego, że czas oczekiwania na kolejny błysk jest krótszy (o jakąś sekundę, ale uwierzcie mi - widać różnicę). Dodatkowo bateria nie pozwoli nam przeprowadzić zabiegu nawet na dwóch łydkach - po naładowaniu wystarczyło mi jej na jakieś półtorej łydki ;D. Na pachy powinno to wystarczyć, na bikini też, ale na wszystko na pewno nie. Tak więc polecam robienie zabiegów na kablu. Jest dość długi, także nie jest to w ogóle uciążliwe.

Co do działania czujnika SmartSkin to dobrze wybierał odcień skóry, poza jednym małym wyjątkiem - z nasadką bikini musiałam poziom obniżyć o jeden, bo czułam niezbyt komfortowe pieczenie z każdym błyskiem. Myślę, że to kwestia tego, że ta nasadka bardziej skupia światło. Za drugim razem będę już wiedziała, żeby ustawić od razu moc na 4. Na innych partiach ciała zabiegi przebiegły bezboleśnie od samego początku. Jak będziecie korzystały z urządzenia to nie zdziwcie się, jeśli poczujecie swąd przypalonych włosów - to dość normalne, no chyba że uda wam się ogolić przed zabiegiem na idealnie gładko - ja zawsze po depilatorze coś zostawię. Na szczęście "zapach" szybko znika i pojawia się baaardzo rzadko. Zapomniałam jeszcze wspomnieć! Zabiegi wykonuje się na ogolonej skórze - wtedy łatwiej światło dotrze do cebulek naszych włosków. Urządzenie nie działa też na wszystkie włosy - nie mogą być siwe, bardzo jasne lub rude. Nasza skóra nie może być też zbyt ciemna. Wówczas raczej nie mamy co oczekiwać dobrych efektów.

Kolejny zabieg dopiero za 2 tygodnie, a ja nie mogę się doczekać, aż miną 2 miesiące. Wtedy już  powinnam wiedzieć, jakie są efekty i czy Lumea jest warta swojej ceny!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz i opinię.