Polecam zacząć od przeczytania instrukcji obsługi. |
Bardzo cieszy mnie to, że z urządzenia można korzystać i pod kablem i bezprzewodowo. Moją bolączką przy depilatorze było to, że mogłam z niego korzystać tylko bezprzewodowo. Tutaj na szczęście mam wybór. Wydaję mi się, że opcja "kablowa" jest lepsza. Przede wszystkim dlatego, że czas oczekiwania na kolejny błysk jest krótszy (o jakąś sekundę, ale uwierzcie mi - widać różnicę). Dodatkowo bateria nie pozwoli nam przeprowadzić zabiegu nawet na dwóch łydkach - po naładowaniu wystarczyło mi jej na jakieś półtorej łydki ;D. Na pachy powinno to wystarczyć, na bikini też, ale na wszystko na pewno nie. Tak więc polecam robienie zabiegów na kablu. Jest dość długi, także nie jest to w ogóle uciążliwe.
Co do działania czujnika SmartSkin to dobrze wybierał odcień skóry, poza jednym małym wyjątkiem - z nasadką bikini musiałam poziom obniżyć o jeden, bo czułam niezbyt komfortowe pieczenie z każdym błyskiem. Myślę, że to kwestia tego, że ta nasadka bardziej skupia światło. Za drugim razem będę już wiedziała, żeby ustawić od razu moc na 4. Na innych partiach ciała zabiegi przebiegły bezboleśnie od samego początku. Jak będziecie korzystały z urządzenia to nie zdziwcie się, jeśli poczujecie swąd przypalonych włosów - to dość normalne, no chyba że uda wam się ogolić przed zabiegiem na idealnie gładko - ja zawsze po depilatorze coś zostawię. Na szczęście "zapach" szybko znika i pojawia się baaardzo rzadko. Zapomniałam jeszcze wspomnieć! Zabiegi wykonuje się na ogolonej skórze - wtedy łatwiej światło dotrze do cebulek naszych włosków. Urządzenie nie działa też na wszystkie włosy - nie mogą być siwe, bardzo jasne lub rude. Nasza skóra nie może być też zbyt ciemna. Wówczas raczej nie mamy co oczekiwać dobrych efektów.
Kolejny zabieg dopiero za 2 tygodnie, a ja nie mogę się doczekać, aż miną 2 miesiące. Wtedy już powinnam wiedzieć, jakie są efekty i czy Lumea jest warta swojej ceny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy komentarz i opinię.